Jeszcze do niedawna tytuł właściciela największego jachtu świata należał do dubajskiego księcia. Ponieważ megalomania to stan wymuszający dynamiczne działanie, miejsce arabskiego bogacza zajął krezus z Rosji – Roman Abramowicz, ze swoim najnowszym nabytkiem.
Eclipse był budowany potajemnie przez około dwa lata w hamburskiej stoczni Blohm & Voss. Mimo że konstrukcja nie została w pełni ukończona, jej stan pozwolił na wybitnie krótki, acz bardzo efektowny, dziewiczy rejs. Świadkowie wydarzenia nieprędko pozbędą się ze swoich głów obrazu 170-metrowego kolosa o dziewięciu pokładach, zgrabnie kluczącego wśród portowego planktonu. Ogromne wrażenie robią także doniesienia o położeniu niemal przesadnego nacisku na bezpieczeństwo pasażerów (właściwie jednego pasażera). Inżynierowie przewidzieli system wczesnego ostrzegania o ataku rakietowym i aż pięć niezależnych dróg ucieczki, wśród nich m.in. helikopter oraz łódź podwodna.
Bezpieczeństwo nie zepchnęło na dalszy plan komfortu. Eclipse stoi tysiącem atrakcji – kino, basen z hawajskim barem, “kabina” właściciela o powierzchni prawie 500 metrów kwadratowych, biblioteka czy restauracja serwująca najwikwintniejsze potrawy kuchni świata. By zaznać tych luksu rosyjski magnat musi poczekać do 2010 roku, gdy ukończony jacht zostanie oddany do jego pełnej dyspozycji.