Niebawem premiera TT-ki po liftingu. Bardzo subtelnym liftingu.
Osoby oczekujące fajerwerków mocno się rozczarują. Nowe Audi TT wgląda … zupełnie jak stare TT. Jeśli weźmiecie lupę i jesteście mocno spostrzegawczą jednostką, to dojrzycie kilka stylistycznych smaczków. Nowy wzór zderzaka, który różni się od poprzedniego (jeśli zmierzycie go suwmiarką), aluminiowe nakładki na lampy przeciwmgielne i nieco zmieniona kratownica wlotu powietrza. Są też 3 nowe kolory wnętrza i 4 nowe kolory nadwozia.
Na szczęście pod maską nowości są bardziej zauważalne, a to za sprawą nowego silnika. 2,0 l pojemności w systemie TFSI – brzmi znajomo? To samo serce bije w Golfie GTI. 208 KM pozwala niewielkiemu roadsterowi rozpędzić się do setki w 6,1 s. Silnik jest też bardziej eko-przyjazny. Z kolei silniki 1,8 TFSI i 2,0 TDI są, jak twierdzi Audi, o 14% bardziej wydajne. To za sprawą nowego, “sprytnego” alternatora, który ładuje baterie tylko podczas hamowania i jazdy “na luzie”.
We wnętrzu poza kilkoma nowymi wstawkami z aluminium pojawił się też przycisk Sport. Jest on dostępny w modelach z technologią, którą Audi zwykło określać mianem “Magnetic ride”, a która pozwala na dostosowanie twardości zawieszenia do warunków jazdy. Magnetic Ride jest opcją w modelach TT, ale już od odmiany TTS stanowi wyposażenie standardowe. Wciśnięcie guzika Sport poprawia jednak nie tylko sterowność, ale także “podkręca głośność” wydechu. Tym samym, właściciele Audi TT otrzymują jeszcze jeden atrybut skupiający uwagę przechodniów.
Samochód powinien trafić do pierwszych klientów latem tego roku.